W trosce o wiarygodność współczesnego Kościoła

Ks. Wojciech Wójtowicz1

WSD Koszalin, IPSiSM PK.

 

W trosce o wiarygodność współczesnego Kościoła. Polskie konteksty po 1989 r.

 

Uwagi wstępne

Wiarygodność”2 jest jedną z podstawowych kategorii dziedziny zwanej teologią fundamentalną, która służy ukazaniu wiarygodności Objawienia dokonanego w Jezusie Chrystusie. W kontekście eklezjologicznym (kościelnym) służy ona ukazaniu i przekonaniu, że Kościół jest istotnie autentyczną oraz uprzywilejowaną przestrzenią, w której wyraża się prawda Objawienia Bożego w procesie jego komunikowania ludziom wszystkich epok i szerokości geograficznych3.

Im bardziej we wspólnocie wierzących komunia Boga z ludźmi i komunia międzyludzka („jedno serce i jeden duch” – por. Dz 4,32) stają się widoczne, ewidentne, tym bardziej znak Kościoła ma moc przyciągania do siebie. W tej perspektywie jest oczywistym, iż Kościół, pragnący stawać się coraz bardziej skutecznym narzędziem zbawienia w świecie oraz efektywnym głosicielem Ewangelii, musi być wiarygodny, to znaczy przekonany do prawdy i żyjący w prawdzie płynącej z Objawienia wypełnionego w Jezusie Chrystusie.

Ową wiarygodność osłabia bez wątpienia przede wszystkim grzech. Już Ojcowie Kościoła wyrażali tę prawdę bardzo dobitnie, nie wahając się nawet nazywać Kościoła określeniem casta meretrix – co bardzo dosadnie oznacza prostytutkę, niewierną i grzeszną, ale wciąż jednak obmywaną łaską Jezusa Chrystusa i na nowo powoływaną do nieskazitelności. Zgłębiając tę myśl Ojców, Józef Ratzinger uzupełnia ją jeszcze o ważny motyw biblijny: podobnie jak w życiu św. Piotra, pierwszego pośród Dwunastu, tak i w życiu Kościoła – nie brak momentów mocy i odwagi, ale też nie brakuje chwil zwątpienia i radykalnej słabości. Taka jest zatem stała kondycja Kościoła, wyrażająca się w głębokim napięciu pomiędzy byciem z jednej strony skałą oparcia, a z drugiej kamieniem zgorszenia i upadku, przeszkodą na drodze do zbawienia (por. Mt 16, 16 i 23)4.

W opinii wielu komentatorów wiarygodność Kościoła w Polsce w okresie transformacji systemowych wielokrotnie narażona była na szwank, a niejednokrotnie kwestionowana. Uwikłania polityczne, problem lustracji osób duchownych, kontrowersje wokół niektórych nominacji, skandale moralne – to tylko niektóre zjawiska w przestrzeni codziennego życia Kościoła w Polsce, w konfrontacji z którymi musiał on poszukiwać dla siebie nowych dróg, a nade wszystko podejmował trud walki o bycie wiernym wyzwalającej i oczyszczającej prawdzie.

W myśl logiki biblijnej – gdzie grzech, tam jeszcze obficiej rozlewa się łaska (Rz 5,20) – każdy kryzys Kościoła może być jednak początkiem jego oczyszczenia, każdy upadek – momentem powstania z nową mocą. Także momenty próby, których w ostatnich latach doświadczał Kościół w naszym kraju, stanowią swoistego rodzaju zaproszenie do refleksji i do troski o jeszcze większą jego wiarygodność. Niniejszy, syntetyczny szkic ma być zatem próbą odpowiedzi na następujące pytania: ku jakiej wiarygodności powinien dążyć współczesny Kościół? Jak i przez co ona się wyraża? Jak ją urzeczywistniać w realiach życia Kościoła nad Wisłą i Bałtykiem5?

Teologia fundamentalna wypracowała teorię znaków wiarygodności Kościoła6, z której – w odniesieniu do polskiej sytuacji – zaczerpniętych zostanie kilka istotnych elementów. Przez poszukiwanie obecności i odczytywanie tych znaków poznaje się aktualną tożsamość oraz kondycję wspólnoty wierzących, odpowiadając tym samym na pytanie, na ile jest ona dzisiaj autentycznym miejscem przepowiadania i realizowania się zbawienia w Jezusie Chrystusie.

 

1. Znak jedności Kościoła

 

Im więzy jedności wewnątrz eklezjalnej communio7są silniejsze, im bardziej intensywnie Kościół włącza się w modlitwę Jezusa Aby wszyscy stanowili jedno (J 17,21), tym większy i skuteczniejszy jest wiarygodnościowy przekaz tego znaku. Właściwie pojmowana jedność nie oznacza oczywiście dla Kościoła swoistego skazania na bycie monolitem, wszak ten opiera się o różnorodność kultur, charyzmatów i form organizacji. Czerpiąc inspirację z myśli patrystycznej, wybitny teolog Hans Urs von Balthasar nie waha się stwierdzić, że prawda, którą Kościół żyje i kieruje się w codzienności, jest symfoniczna, tzn. wyrażana na różne sposoby i poprzez różne formy, które harmonijnie układają się w jedność. Taka wielorakość rodzi oczywiście napięcia, czasem nawet nieuzasadnione lęki, zawsze jednak domaga się zadawania sobie trudu troski o jedność: „To, że prawda chrześcijańska jest symfoniczna, jest zatem być może czymś najbardziej koniecznym, co należy dzisiaj głosić i wprowadzać w czyn. Symfonia nie oznacza bynajmniej ckliwej, pozbawionej napięć harmonii. Wielka muzyka jest zawsze dramatyczna […]. Kościół czerpie z umieszczonej pośrodku niego głębi bogactwa Boga w Jezusie Chrystusie. Oby Kościół okazał tę pełnię w niewyczerpanej różnorodności, która niezatamowanie wypływa z jego jedności”8 – pisze teolog. Stale dążąca ku jedności wielogłosowość Kościoła powinna zatem opierać się o dwa czynniki: fascynację pięknem i pokorne poszukiwanie zgodności pomiędzy wydobywanymi dźwiękami.

W tej perspektywie, z ubolewaniem trzeba przyznać, że przynajmniej niektóre z prób kreślenia różnic w polskim Kościele zaistniałe w ciągu ostatnich lat, bez wątpienia nie służyły utrwalaniu się jedności. Dla przykładu: oparta o polityczne spekulacje dystynkcja między tzw. Kościołem toruńskim i Kościołem łagiewnickim czy choćby nieustanne, medialne przeciwstawianie środowisk „Radia Maryja” i „Tygodnika Powszechnego”, polaryzowały stanowiska, wywoływały burzliwe dyskusje i w konsekwencji dzieliły. Zwrócenie uwagi na te fenomeny nie oznacza oczywiście negacji rzeczywistych różnic czy kwestionowania potrzeby dyskusji, ale każe rewidować charakter i formy, które owa dyskusja w naszych polskich kontekstach przybierała.

W perspektywie dążenia do upragnionej jedności zawsze aktualnym pozostaje znane pryncypium św. Augustyna: in necessariis unitas, in dubiis libertas, in omnibus caritas (w rzeczach koniecznych jedność, w niepewnych wolność, we wszystkich miłość). Owa jedność nie będzie jednak nigdy prostym wynikiem ludzkich zabiegów. Sentire cum Ecclesia nie jest bowiem wypadkową socjologicznych faktorów konstytuujących wspólnotową rzeczywistość Kościoła, ale przede wszystkim darem Ducha, który buduje jedność. To właśnie od otwarcia się poszczególnych środowisk kościelnych w naszym kraju na Jego moc zależy stan rzeczywistej komunii pomiędzy polskimi katolikami. Od autentycznego ducha prawdy i miłości zależy to, czy z kolejnych momentów próby polski Kościół będzie wychodził zwycięsko.

 

 

2. Znak świętości Kościoła

 

Świętość Kościoła nie rodzi się w oparciu o ludzkie siły, ale płynie z modlitwy i nawrócenia. Kościół jest święty mocą obecności swojego Pana: “Jest to doprawdy świętość Pana, która staje się obecną [...]. Jest to świętość, która lśni jako świętość samego Chrystusa właśnie pośród grzechów ludzi Kościoła”9 – stwierdza Józef Ratzinger. Tenże sam teolog, zawarł tę prawdę w słynnym już określeniu die unheilige Heiligkeit der Kirche – nieświęta świętość Kościoła10.

Nieustanne wpatrywanie się Kościoła w święte oblicze Chrystusa wzywa wszystkich wiernych do starania się o świętość osobistą, która niesie ze sobą siłę zdolną przekonać współczesny świat do wiary. Próby przemodelowania Kościoła – synody, zgromadzenia – spełzną na niczym, jeśli wpierw chrześcijanie nie pojmą, że potrzeba ich osobistego nawrócenia, przyznania się do pomyłek oraz zrozumienia, że los wiary i los Kościoła ostatecznie jest w rękach Boga. Potrzeba więc dzisiejszemu Kościołowi ludzi, którzy potrafią pokazać światu zakorzenioną w Bogu harmonię ducha i intelektu. „Przyszłość Kościoła opiera się i dziś wyłącznie na siłach tych ludzi, którzy tkwią korzeniami głęboko w wierze i żyją jej pełnią, a nie na tych, którzy tylko dają recepty [...]”11. Stara, stworzona w czasach reformy zasada Ecclesia semper reformanda, winna zatem przypominać, iż droga reformy Kościoła jest zawsze najpierw i przede wszystkim drogą osobistego nawrócenia i świętości każdego z jego członków. Pierwszymi nawróconymi zaś mają być współcześni następcy apostołów, począwszy od samego Papieża, który powraca do Chrystusa jak Piotr i w imieniu całego Kościoła wyznaje Ty wiesz, że cię kocham (J 21,17).

W minionym już, dwudziestym wieku, Kościół w Polsce mógł cieszyć się świadectwem świętości bardzo wielu swoich członków, z których wspomnieć warto choćby znanych na całym świecie św. Maksymiliana Marię Kolbe czy sł. Bożego Jana Pawła II, którego śmierć i pogrzeb stały się dniami wielkiej manifestacji religijnych uczuć.

Swoistego rodzaju „zapotrzebowanie” na „kanonizowaną świętość” nigdy się nie dezaktualizuje, ale można zaryzykować tezę, że współczesny świat nie tyle oczekuje od dzisiejszych katolików heroicznych czynów, co raczej prostej, codziennej wierności Ewangelii. Trudno negować często wyrażane pragnienie następców wspomnianego Papieża z Polski czy Prymasa Tysiąclecia kard. St. Wyszyńskiego. Z drugiej jednak strony wydaje się, iż bardzo aktualnym zadaniem dla Kościoła w Polsce jest „wydobywanie” takich wzorców, które będą szczególnie aktualne i czytelne, zwłaszcza w codziennym kontekście życia katolików świeckich – w pracy i w rodzinie.

 

3. Znak agapetologiczny

 

Wiarygodna jest tylko miłość” – podkreślał wspominany już H. U. von Balthasar12. Bez ducha i praktyki tejże miłości trudno byłoby sobie wyobrazić choćby początki misjonarskiej dynamiki Kościoła, który siłę przekazu objawionych prawd o Bogu - Miłości, opierał właśnie o konkretne świadectwo bezinteresownej służby każdemu człowiekowi. Nie ulega wątpliwości, że „znakiem rozpoznawczym chrześcijan przez wszystkie wieki ery Chrystusa aż po dzień dzisiejszy jest proklamacja przykazania miłości Boga i bliźniego. Imperatyw Będziesz miłował Pana Boga twego z całego swego serca[…], a bliźniego swego jak siebie samego to konstytucja katolickości. Afirmacja miłości Boga i bliźniego, w tym nieprzyjaciół, jest świadectwem katolickości, którego chrześcijanie się nigdy nie wyrzekną”13.

Jako, że miłość chrześcijańska realizuje się zarówno ad intra, tj. wobec współbraci we wierze, jak i ad extra, tj. wobec każdego człowieka, warto z pewnością zadać pytanie, jak, zwłaszcza w tym drugim wymiarze, sprawdza się ona w polskim kontekście, także w stosunku do ludzi niewierzących czy nawet nieprzychylnych Kościołowi. Niekwestionowanym osiągnięciem jest w tym wymiarze zakres dzieł charytatywnych, po 1989 roku realizowanych z ogromnym zaangażowaniem przede wszystkim przez „Caritas”. Docenić trzeba również wszystkie inicjatywy broniące godności życia ludzkiego i propagujące jego wartość przez pozytywny dialog społeczny. Warto jednak stawiać odważne pytania, czy w trudnych momentach konfrontacji ze środowiskami nierzadko wrogo nastawionymi do Kościoła (liberalnymi, feministycznymi, lewicowymi), język Kościoła nie upodabniał się zbytnio do negatywnego dyskursu prezentowanego właśnie przez drugą stronę? Trzeba tymczasem pamiętać, że miłość eliminuje język agresji i język pychy, wprowadzając na płaszczyznę dialogu ducha cierpliwości i przebaczenia. Ogromną wadą, niweczącą wymowę znaku agapetologicznego, będzie więc zawsze każda postać triumfalizmu, który w konsekwencji prowadzi do tego, że Kościół Dobrej Nowiny, kierowanej przecież także do niewierzących, a nawet do jego nieprzyjaciół, zaczyna być postrzegany jako Kościół walczący.

 

4. Znak prakseologiczny

 

„Nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą” (1 J 3,18) – zachęca św. Jan. Wiara w Jezusa polega bowiem nie tylko na rozumowym przyjęciu, ale i praktycznym działaniu (praxis) wedle zasad, których On nauczał. W rozumieniu chrześcijańskim jest ona posłuszeństwem, a więc postępowaniem w wolności śladami Chrystusa, zajmowaniem Jego postawy wobec tego, co mamy do realizacji w czasie swojego ziemskiego bytowania. Świadoma, dobrowolna opcja za Chrystusem wiąże się z zaniechaniem życia według mentalności ziemskiej i przyjęciem mentalności samego Chrystusa, której istotą jest miłość. Częste dziś kwestionowanie zasad i kryzys zaufania do moralności chrześcijańskiej są swej istocie kryzysem wiary w etyczne przesłanie Chrystusa i jego kontynuację w Kościele. Szerokie propagowanie w świecie tego typu postawy, a nawet szerząca się w wielu szeregach wierzących moda na kontestację, stanowi istotne zagrożenie wiary, jej antyświadectwo14.

Ten stan rzeczy powinien ulec niewątpliwej zmianie: „Apostazja czasów nowożytnych polega na braku weryfikacji wiary w życiu chrześcijan. Na tym polega wielka odpowiedzialność chrześcijan żyjących obecnie. Oni to właśnie mają się stać punktami odniesienia wiary, jako ci, którzy Boga znają, oni to swoim życiem powinni ukazywać prawdę, by stać się drogowskazem dla innych”15.

Wiele można przywoływać przykładów tego, jak często wiara chrześcijan nie znajduje niestety weryfikacji w ich życiowych postawach. Dla niewierzących staje się to argumentem za jej nieprzyjęciem. Skoro bowiem na zewnątrz wyraźnie dostrzegalny jest dysonans między deklaracjami a ich realizacją, to całe dzieło – w tym przypadku wiara – wydaje się bezwartościowe. Taką logiką operują także krytycy Kościoła w Polsce, wskazując przykłady selektywnego podejścia do zasad wiary (tzw. ale-katolicyzm) i wielokrotnie wypominając, iż polscy katolicy żyją inaczej, niż wierzą, zwłaszcza w zakresie szeroko pojętej etyki życia, szczególnie zaś etyki seksualnej.Kwestionowanie elementów katolickiej eschatologii, zakazu antykoncepcji, lansowanie homoseksualizmu, uznanie za równoważne i godziwe wszelkich form aktywności seksualnej, postulat dopuszczenia do przyjmowania sakramentów osób żyjących w małżeńskich związkach niesakramentalnych – to tylko niektóre punkty polemiki, którą zawiązują w stosunku do oficjalnego nauczania Kościoła także niektórzy katolicy w naszym kraju16.

Antidotum na taki stan rzeczy wydaje się jeszcze bardziej wzmożony wysiłek ewangelizacyjny i katechizacyjny oraz szczera weryfikacja dotychczasowych form przepowiadania i nauczania. Bez właściwej praktyki życia chrześcijańskiego oblicze wiary staje się bowiem zdeformowane, a nawet martwe. Wiara, pozostając nieuwiarygodnioną, traci swój misyjny dynamizm i spychana jest na margines życia. Takie zagrożenia powinny skłaniać Kościół w naszym kraju do głębokiej refleksji i troski o praktyczne świadectwo na co dzień dawane Ewangelii poprzez realizację jej przesłania. Trzeba oddać, iż owo świadectwo jest wyraźnie obecne także w życiu dość sporej grupy polskich katolików, również młodych, zwłaszcza tych, którzy uczestniczą w ruchach formacyjnych i modlitewnych („Światło – Życie”, Odnowa w Duchu Świętym, Neokatechumenat, itd.) czy w wielu chrześcijańskich inicjatywach ewangelizacyjnych (szkoły ewangelizacyjne, „Przystanek Jezus”, „Lednica”, itp.), pro life, czy projektach kulturalnych. To oni stanowią stale obecny, ewangeliczny zaczyn w naszym społeczeństwie.

 

5. Znak kulturotwórczy

 

Zadanie Kościoła w świecie polega na rozbudzeniu aktywności i włączeniu się w bieg życia społecznego oraz kultury, tak aby środowisko, w którym żyją katolicy, stawało się przestrzenią realizacji idei królestwa Bożego, a wiara mogła stać się czynnikiem ładu oraz integracji: „Wiara, która nie staje się kulturą, jest wiarą nie w pełni przyjętą, nie do końca przemyślaną i nie przeżywaną w sposób wiarygodny”17. Żyjąc nadzieją na partycypację w wyższej i ostatecznej rzeczywistości – w ojczyźnie niebieskiej (por. Flp 20,3; Hbr 13,14) – trzeba więc wnosić tę nadzieję w świat doczesny.

Takie działanie powinno dokonywać się również wtedy, gdy opcje konstytuujące aktualnie funkcjonowanie państwa nie mają wiele wspólnego z chrześcijaństwem. Wszędzie tam, gdzie rozwija się dobro, wspólnota wierzących powinna udzielać pozytywnego wsparcia, pamiętając o potrzebie pewnej elastyczności, dzięki której jest się w stanie przyjąć nowy porządek, nowe postawy, które kiełkują w społeczeństwie. Z drugiej strony, w sytuacji społecznego pluralizmu, Kościół jeszcze bardziej potrzebuje wierności samemu sobie, aby strzec wiary, która pozwala człowiekowi być człowiekiem, która pozwala mu przetrwać oraz chroni jego godność. Tę wiarę pragnie on głosić światu, przypominając nieustannie, iż legła ona u podstaw naszej cywilizacji, a próba jej eliminowania oznaczałaby osłabianie fundamentów naszej wspólnej tożsamości.

W naszym polskim kontekście ciągłą potrzebą wydaje się troska o komunikatywność i poprawność języka przesłania, z którym Kościół pragnie być obecny we współczesnej kulturze oraz kształtowanie świadomości chrześcijańskiej poprzez otwarty dialog (wbrew tzw. „syndromowi oblężonej twierdzy”) oraz trafną argumentację, rozpowszechnianą również poprzez sztukę, teatr i kino czy zastosowanie technologicznych zdobyczy współczesności – szczególnie massmediów. Bez wątpienia należy też rozwijać dialog z naukami szczegółowymi18, gdyż wzajemna wymiana myśli może zaowocować refleksją prowadzącą współczesnego człowieka (szczególnie agnostyków) do odkrycia sensu („Logosu”), który niesie ze sobą wiara. Trzeba docenić w tym wymiarze obecność w polskiej rzeczywistości naukowej wielu wydziałów teologii, które ze swej natury winny stawać się przestrzenią owocnego dialogu z intelektualistami, a tym samym syntezy fides et ratio, do której zapraszał cały Kościół Jan Paweł II. Istotnym warunkiem tego procesu pozostaje też dobre wykształcenie duchowieństwa19 oraz projekt nowej apologetyki, na wagę którego zwracali ostatnio uwagę Ojciec św. Benedykt XVI oraz Prefekt Kongregacji Nauki Wiary kard. William Levada20. Ogromny potencjał prawd i wartości chrześcijańskich, który drzemie w naszym polskim dziedzictwie, powinien zatem zostać jeszcze bardziej rozbudzony.

Chrześcijanie nie różnią się od innych ludzi ani miejscem zamieszkania, ani językiem, ani strojem. Nie mają bowiem własnych miast, nie posługują się jakimś niezwykłym dialektem, ich sposób życia nie odznacza się niczym szczególnym. […] Przebywają na ziemi, lecz są obywatelami nieba. Kochają wszystkich ludzi, a wszyscy ich prześladują. Są zapoznani i potępiani, a skazani na śmierć zyskują życie. Są ubodzy, a wzbogacają wielu. Wszystkiego im nie dostaje, a opływają we wszystko. […] Czym jest dusza w ciele, tym są w świecie chrześcijanie” – czytamy w pochodzącym z II wieku liście Do Diogneta21. Polskie transformacje systemowe w znacznym stopniu przekształciły pejzaż społeczno-kulturalny, weryfikując i wystawiając na próbę wiarę Polaków i stan misji, którą Kościół pełni w naszym narodzie. Nie ulega wątpliwości, że w tej perspektywie choćby niewielkie, ale silne grupy wierzących – ludzi pełnych inwencji i podejmujących się rozlicznych inicjatyw, będą znakiem wiarygodnej nadziei dla pluralistycznego społeczeństwa, w którym – jak się wydaje – coraz trudniej o poczucie sensu, wzajemnej bliskości i wspólnoty w wyznawaniu tych samych wartości.

 

Ekskurs: krytyka w Kościele.

 

„Służalczość pochlebców, określanych przez prawdziwych proroków Starego Testamentu jako fałszywi prorocy, tych, którzy unikają i obawiają się wszelkiego starcia, którzy cenią nade wszystko święty spokój, nie jest prawdziwym posłuszeństwem. To, czego Kościół dzisiaj potrzebuje, tak jak zresztą zawsze potrzebował, to nie pochlebców pomagających zachować święty spokój, ale ludzi gotowych stanąć twarzą w twarz wobec każdego nieporozumienia i ataku, które może sprowokować ich postawa, jednym słowem ludzi, którzy bardziej kochają Kościół niż wygodne i bezkonfliktowe życie”22- pisał przed laty Józef Ratzinger. Mądra i słuszna krytyka oraz umiejętne jej przyjęcie służą wiarygodności Kościoła. Mądrzy krytycy Kościoła są niczym rzeźbiarze, którzy eliminują zbyteczną warstwę - skorupę w poszukiwaniu nobilis forma, w doskonaleniu oblicza Oblubienicy Chrystusa, którą jest Kościół23.

Warto zapytywać, czy Kościół w Polsce, spotykając się bez wątpienia również z krytyką fałszywą, nie miewał niekiedy problemów z akceptacją tej słusznej?

Bez wątpienia ten, kto czuje się zobowiązany do krytycznych uwag wobec Kościoła, musi mieć pewność ich słuszności i tylko ta pewność może go legitymizować. Jeszcze innym warunkiem jest konieczność troski o duchową kondycję ludzi chwiejnej wiary i w końcu pamięć o tym, że w Kościele istnieje depozyt prawd wiary, które nie mogą być przedmiotem kwestionowania. Józef Ratzinger wszystkie owe wymogi wpisuje w konieczność dysponowania przez krytyków Kościoła ignacjańską umiejętnością rozeznawania duchów24.

Podane zasady bardzo trafnie ujął i w oparciu o polski kontekst uszczegółowił Zbigniew Nosowski. Sformułował on dziesięć następujących zasad sensownej krytyki Kościoła: w duchu wolności, odważnie, pokornie, zawsze w prawdzie i kompetentnie, z szacunkiem i miłością, bez uproszczeń i uogólnień, trafnie i głęboko, z bólem i troską o jedność, w duchu dialogu, rozróżniając ziarno od plew25. Tenże sam autor wskazał także dwie szczególne “polskie pokusy”: pokusę monopolizowania “słusznej” krytyki Kościoła oraz pokusę budowania własnej tożsamości na krytyce26, a także zachęcił do zasłuchania się w przesłanie, które w 1991 i w 1997 roku, pozostawił polskim biskupom Jan Paweł II, powtarzajac dwukrotnie te same słowa: “O ile sytuacja dawniejsza zyskiwała Kościołowi ogólne uznanie – nawet ze strony osób i środowisk laickich – to w sytuacji obecnej na takie uznanie w wielu wypadkach nie można liczyć. Trzeba raczej liczyć się z krytyką, a może nawet gorzej. Trzeba zdobywać się na discernimento: akceptować to, co w każdej krytyce może być słuszne. A co do reszty, jest rzeczą jasną, że Chrystus będzie zawsze znakiem sprzeciwu”27.

Sensowna krytyka Kościoła będzie zawsze oparta o szczerą życzliowść i szacunek dla wiary Kościoła, w sposób jasny odróżnianej od indywidualnych punktów widzenia czy błędów jego wyznawców, zarówno ze strony hierachii, jak i świeckich. Na taką krytykę polski Kościół powinien być nieustannie otwarty, co więcej – powinien się nią cieszyć, ufając, że pomoże mu ona badać przydatność dla rozwoju wiary poszczególnych, rozlicznych instytucji i struktur kościelnych, a także weryfikować każdy rodzaj aktywności, tak aby zawsze posiadała ona znamiona otwartości na Ducha Świętego oraz charakter służebny wobec wiary.

 

1 Ks. dr Wojciech Wójtowicz, od 2001 roku prezbiter diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, absolwent Papieskiego Uniwersytetu Laterańskiego w Rzymie (teologia fundamentalna, teologia pastoralna), zajmuje się teologią fundamentalną (WSD, IT Koszalin) oraz zagadnieniami kultur i religii Europy (IPSiSM Politechniki Koszalińskiej). Diecezjalny duszpasterz akademicki, sekretarz Krajowego Duszpasterstwa Nauczycieli.

2 Por. R. Fisichella, Credibilità, w: R. Latourelle – R. Fisichella (red.), Dizionario di teologia fondamentale, Assisi 1990, s. 212-230; G. Lorizio, Credibilità, w: G. Calabrese – P. Goyret – O. F. Piazza (red.), Dizionario di ecclesiologia, Roma 2010, s. 374-381; M. Rusecki, Wiarygodność, w: Tenże i in.,Leksykon teologii fundamentalnej, Lublin - Kraków 2002, s. 1328-1334.

3 Sobór Watykański I stwierdza: “Kościół, sam przez siebie, to jest przez swoje godne podziwu rozszerzanie się w świecie, przez swoją czcigodną świętość i niewyczerpaną płodność wszystkich swoich dóbr, przez swoją jedność, przez niezywciężoną trawałość, jest wielkim i nieustannym motywem wiarygodności oraz niezbitym świadectwem swego boskiego pochodzenia” (DS 3013).

4 Por. J. Ratzinger, Il nuovo popolo di Dio,Brescia 19922, s. 277-278; M. Semeraro, Mistero, comunione e missione. Manuale di ecclesiologia, Bologna 2004, s. 149.

5 Ukazane w niniejszym artykule spostrzeżenia i dezyderaty, ze względu na jego syntetyczny charakter, będą dość ogólnikowe.

6 Podział i interpretacja znaków wiarygodności Kościoła zostały przyjęte w niniejszym artykule przede wszystkim za opracowaniem: M. Rusecki – K. Kaucha – A. Pietrzak, Znaki wiarygodności Kościoła, w:Leksykon teologii fundamentalnej, s. 1381-1393.

7 Łacińskie communio (greckie koinōnia) oznacza łączność, wspólnotę, partycypację, komunię. W ostatnich latach jest to jedna z kategorii, którą wielu teologów opisuje rzeczywistość Kościoła.

8 H. U. von Balthasar, Prawda jest symfoniczna, Poznań 1998, 11.

9 J. Ratzinger, Il nuovo popolo di Dio, s. 262-263.

10 Por. tamże, 267; H. Seweryniak, Nieświęta świętość Kościoła. Teologia Józefa Ratzingera, “Więź” 561 (1996) 7, s. 67-82; W. Wójtowicz, La Chiesa come „communio” nell’ecclesiologia di Joseph Ratzinger, Roma-Koszalin 2010, s. 180.

11 J. Ratzinger, Wiara i przyszłość, Warszawa 1975, s. 75. Por. Tenże, Sól ziemi. Chrześcijaństwo i Kościół katolicki na przełomie tysiącleci. Z kardynałem rozmawia Peeter Seewald, Kraków 1997, s. 231-232.

12 Por. H. U. von Balthasar, Wiarygodna jest tylko miłość, Kraków 1997; G. Lorizio, Le frontiere dell’amore. Saggi di teologia fondamentale, Roma 2009, s. 97-158.

13 E. Sakowicz, Przynależący oraz dystansujący się od Kościoła Katolickiego, w: J. Kulisz (red.), Wiara i kultura – śmiały eksperyment Pana Boga, Kraków 2008, s. 90.

14Por. F. Greniuk, Wiara w postawie moralnej człowieka, w: W. Słomka (red.), Wiara w postawie ludzkiej, Lublin 1991, Kolekcja „Homo meditans” VI, s. 115-130; H. Skorowski, Wiara a etos chrześcijanina, Com 8(1988) nr 3, s. 73-89.

15J. Ratzinger, Patrząc na Chrystusa, Warszawa 1991, s. 25.

16 Por. M. Jakimowicz, Statystyka polskiego katolika, „Gość Niedzielny” 30/2009 (26.07.2009), 7-8. Na podstawie prowadzonych od lat badań statystycznych, Autor podaje, iż 45,2 proc. badanych nie wierzy w piekło; 53 proc. badanych uważa, że nie ma absolutnych zasad określających, co jest dobre, a co złe, i uważa, że rozstrzyganie o tym jest indywidualną sprawą człowieka. Ściśle związane są z tym konkretne zachowania w życiu codziennym. Nie wszyscy z deklarujących wiarę katolicką uznają za grzech zdradę partnera czy dokonanie aborcji. I tak spośród ankietowanych osób 88,7 proc. odrzuca niewierność małżeńską, aborcję - 67,9 proc., eutanazję - 60,5 proc., rozwód - 55,5 proc., a zapłodnienia in vitro nie akceptuje tylko 38,5 proc.

17 Jan Paweł II, Discorso ai partecipanti al Congresso nazionale del movimento ecclesiale di impegno culturale (16.01.1982), cyt. za: S. Lanza, Convertire Giona. Pastorale come progetto, Roma 2005, s. 44.

18 Por. M. Heller, Nowa fizyka. Nowa teologia, Tarnów 1992, s. 35:„Nauka jest wartością, w wyborze tej wartości chrześcijaństwo odegrało znaczną rolę, i Kościół wobec tej wartości nie powinien pozostawać obojętny. Ponadto, stwierdzenie Whiteheada, wypowiedziane w latach dwudziestych naszego stulecia, nadal pozostają aktualne: Jeśli pamiętać, czym religia i nauka są dla ludzkości, nie ma żadnej przesady w stwierdzeniu, że przyszły bieg historii zależy od decyzji naszego pokolenia, jak ustawić stosunki pomiędzy religią a nauka. A stosunki miedzy religią i nauką rozgrywają się nie tylko na płaszczyźnie historycznych i metodologicznych roztrząsań; nie mniej istotne mogą się tu okazać relacje między zinstytucjonalizowaną nauką a Kościołem instytucjonalnym”.

19 W XIX wieku bł. A. Rosmini brak dobrego wykształcenia kleru określał mianem jednej z pięciu ran Kościoła – Mistycznego Ciała Chrystusa. Por. Tenże, Le cinque piaghe della santa Chiesa, Milano 2007, s. 51-90.

20 Por. http://info.wiara.pl/doc/513558.Kard-Levada-Potrzeba-nowej-apologetyki (2010.05.01)

21 Do Diogneta, w:Pierwsi świadkowie. Wybór najstarszych pism chrześcijańskich (Ojcowie żywi t. VIII), tłum. A. Świderkówna, Kraków 1988, s. 364-365.

22 J. Ratzinger, Il nuovo popolo di Dio, 296.Notabene ów cytat, zamieszczony na pierwszych stronnicach jednej z książek Jacquesa Dupuis (Chrześcijaństwo i religie. Od konfrontacji do dialogu, Krakow 2003), po wydaniu w Polsce tejże książki, wielokrotnie i z upodobaniem był przytaczany w trakcie medialnych debat czy wywiadów przez byłych katolickich księży Tadeusza Bartosia i Stanisława Obirka.

23 Por. J. Ratzinger, La Chiesa. Una comunità sempre in cammino, Cinisello Balsamo 1991, s. 102.

24 Por. J. Ratzinger, Il nuovo popolo di Dio, s. 290.

25 Z. Nosowski, Potrzeba sensownej krytyki Kościoła, TP 29(2003), s. 22-23.

26 Por. tamże, 23: “Pokusa monopolizowania słusznej krytyki Kościoła - tylko my (moje środowisko) krytykujemy Kościół mądrze i z troską, a inni albo w ogóle nie krytykują, bo się boją, albo czynią to niemądrze. Z takim myśleniem można się spotkać zwłaszcza w środowiskach bardziej liberalnych, które czasami nie przyjmują do wiadomości, że również w kręgach nastawionych konserwatywnie czy tradycjonalistycznie mamy do czynienia z surową krytyką Kościoła. A tam nawet biskupi są krytykowani bardzo ostro i bardzo stanowczo. Pokusa budowania własnej tożsamości na krytyce. Niekiedy może pojawiać się pragnienie tworzenia frakcji katolicyzmu krytycznego. Gdyby jednak jakaś grupa chciała budować swoją tożsamość wyłącznie na kontestowaniu działań hierarchii, zabrnie w ślepą uliczkę. Krytycyzm to za mało, aby twórczo zmieniać rzeczywistość. Do tego niezbędny jest program pozytywny.
Krytycyzm nie jest zatem wartością sam dla siebie. Chodzi o wierność Ewangelii, Chrystusowi, przykazaniom. Właśnie w imię tej wierności mogę się czasem czuć zobowiązany do publicznego wypowiadania słów gorzkich - gdy widzę, że mój Kościół nie jest wierny misji zleconej mu przez Pana. Chodzi zatem o krytyczną wierność czy nawet krytyczną ortodoksję”.

27 Jezus Chrystus wczoraj, dziś i na wieki. Przemówienia z Pielgrzymki Apostolskiej Ojca Świętego do Polski w 1997 roku, Warszawa – Ząbki 1997, s. 139-140.