Homilia wygłoszona do uczestników 75. Ogólnopolskiej Pielgrzymki Nauczycieli i Wychowawców

Biskup Piotr Greger[1]

 

Homilia wygłoszona do uczestników 75. Ogólnopolskiej Pielgrzymki Nauczycieli i Wychowawców

(Jasna Góra, 1 lipca 2012)[2]

 

Reprezentujemy różne środowiska szkolne całej Polski, jesteśmy przedstawicielami świata nauki i wychowania, odpowiedzialnymi za kształt polskiego szkolnictwa. Na co dzień stajemy przed uczniami i podczas prowadzonych zajęć przekazujemy wiedzę i dzielimy się swoim życiowym doświadczeniem. W zdecydowanej większości przypadków jesteśmy w pozycji nauczających. Wyróżnia nas położenie nauczyciela, wychowawcy, pedagoga, a więc tego, który naucza i troszczy się o skuteczność procesu wychowania. Spróbujmy na moment odejść od tej pozycji i zasiądźmy po drugiej stronie, by poczuć własną tożsamość ucznia Chrystusowego. To On dla nas i dla naszego zbawienia przyszedł na ziemię przyjmując postać człowieka, nauczając w sprawach dotyczących naszego zbawienia. Jako posłuszni uczniowie Chrystusa podążamy śladami słowa Bożego dzisiejszej niedzieli, którego treść stanowi afirmację i promocję życia.

Natchniony autor Księgi Mądrości pisze: „śmierci Bóg nie uczynił” (Mdr 1,13). Kiedy wypowiadamy słowo śmierć, przychodzi na myśl ostrzeżenie Boga wypowiedziane do Adama: „Z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz” (Rdz 2,17). Już nie słuchamy, co dalej na temat śmierci mówi słowo Boże, lecz pochopnie wyciągamy wniosek: to Bóg będąc bardzo surowym i zasadniczym jest powodem, że ludzie umierają. Tymczasem na przeciwległym krańcu historii Objawienia, w ostatniej księdze Starego Testamentu, spisanej prawdopodobnie w ostatnich dziesięcioleciach I wieku przed Chrystusem, znajdujemy zdumiewające oświadczenie, które słyszeliśmy: „Bóg nie uczynił śmierci”, i dalej: „dla nieśmiertelności bowiem Bóg stworzył człowieka; i jeszcze: śmierć weszła na świat przez zawiść diabła i doświadczają jej ci, którzy do niego należą”(Mdr 2,24). Apokalipsa ten rodzaj śmierci nazywa śmiercią drugą (Ap 20,14). Przeznaczeniem człowieka jest życie; Bóg pragnie się nim dzielić z ludźmi, których uczynił „obrazem swej własnej nieśmiertelności” (Mdr 2,23). Mimo tego zapewnienia śmierć pozostaje zgorszeniem i w tych kategoriach bywa rozumiana; z jej powodu wielu odwraca się od wiary. Dzieje się tak dlatego, że mamy często błędne pojęcie o śmierci i nie pamiętamy o słowach Pisma świętego: nie od Boga śmierć pochodzi, ale jest następstwem wyboru istnienia bez Boga. Nie znamy głębi tragedii, jaką niesie z sobą odrzucenie Boga-Miłości i Boga będącego Pełnią Życia.

            W takim kontekście rodzi się potrzeba odnowienia wiary na wzór setnika z dzisiejszej Ewangelii i kobiety cierpiącej na krwotok. Jair, ojciec umierającej dziewczynki zrozumiał, że wszelkie zabiegi medyczne nie uratują życia jego córce. Została mu tylko jedna szansa, znaleźć człowieka, który dysponuje mocą Bożą, by wyrwać chorego nawet z nieuleczalnej choroby. Zawierzył Jezusowi. Z kolei scena uzdrowienia kobiety rozgrywa się w drodze Jezusa do domu chorej córki Jaira. Oboje, cierpiąca na krwotok kobieta i bezradny wobec śmiertelnej choroby dziecka ojciec, zawierzyli Mistrzowi z Nazaretu. Wiara to wciąż niedoceniony skarb, to najwyższe dobro, w którym mieści się całe bogactwo życia doczesnego i wiecznego. Rzadko jednak spotyka się ludzi, którzy potrafią całkowicie zawierzyć Bogu. Kobieta powiedziała sobie: „żebym się choć jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa” (Mk 5,28). A gdy to stało się faktem, Jezus wyjaśnia, czemu zawdzięcza swe uzdrowienie: „Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź uzdrowiona ze swej dolegliwości” (Mk 5, 34).

Potęga wiary jest miernikiem bycia we współczesnym świecie solą i światłem (to zagadnienie wpisuje się bezpośrednio w tematykę tegorocznej pielgrzymki nauczycieli). Wiara ma jednak swoje oblicze, ma swoją twarz, która stanowi dowód swojego bogactwa. Oblicze wiary ma kilka odcieni, które razem tworzą spójną całość (są to także poszukiwane cechy odpowiedzialnego nauczyciela i wychowawcy):

* człowiek wiary jest realistą, który poprawnie odczytuje teraźniejszość; nie jest żadnym czarodziejem przewidującym przyszłość, lecz ma poczucie historii. Rozumie głęboki sens słowa Bożego w kontekście wydarzeń, w których Bóg powołuje go na świadka. Jest Bożym posłańcem, którego zadaniem jest odczytanie aktualnych wydarzeń oraz ich właściwa interpretacja, zawsze jednak w świetle tego, co Pan Bóg ma nam do powiedzenia. Jego oko jest tak przenikliwe, że doskonale odsłania wydarzenia teraźniejszości i wyjaśnia je w odniesieniu do niezmiennych treści Bożego nauczania. Jest to człowiek, który zrozumiał przeszłość, nie przyjmuje postawy obronnej wobec teraźniejszości i jest otwarty na przyszłość;

* człowiek wiary jest osobą wolną, czyli nie ulegającą żadnym naciskom, nie musi się uciekać do dyplomatycznych wybiegów i nie jest ograniczony żadnymi interesami. Jest na tyle silnym człowiekiem, że nie daje się zniewolić nikomu i niczemu. Ludzie powierzchowni, bojaźliwi i konformiści uważają go za dziwaka, a czasem za buntownika, gdy tymczasem on nie wie, co to jest kalkulacja, korzyści i nie jest nastawiony na „robienie” kariery. Jest wolny, ale nie jest buntownikiem. Trzeba to zrozumieć, bo jego „nieposłuszeństwo” wobec świata jest podyktowane wyższymi wartościami: posłuszeństwem oraz wiernością wobec Boga i głosu własnego sumienia;

* człowiek wiary potrafi milczeć – jest człowiekiem słowa; czasem słowa twardego jak kamień, który pozostawia trwały ślad, ale jest także człowiekiem milczenia. Nigdy nie mówi bez zastanowienia, ceni sobie słowo, jest za nie zawsze odpowiedzialny, ale nie jest zbytnio wylewny czy gadatliwy. W cenie jest u niego dyskrecja, kultura słowa i redukuje swoje wystąpienia do spraw zasadniczych. Dlatego mają one zawsze charakter decydujący, stanowią wartości normujące ludzkie zachowanie, czasem bywają przez innych niezrozumiałe i odebrane jako znak zgorszenia. Bez względu na reakcję adresatów wypływają z umiejętności zachowania milczenia;

* człowiek wiary docenia i miłuje czas modlitwy, ponieważ jego człowieczeństwo dojrzewa na drodze kontemplacji. Jest człowiekiem, który wielką wagę przywiązuje do nauki modlitwy. Nie chodzi o modlitwę traktowaną w kategoriach obowiązku, ale o czas poświęcony Bogu, w którym człowiek nie zabiega o to, aby Pan Bóg go wysłuchał, lecz spotyka się na modlitwie, aby samemu wysłuchać Boga. Dzięki takiej modlitwie uwaga skoncentrowana jest na Bogu, aby odkrywać Jego plan wobec każdego człowieka. Kontemplacja nie jest ucieczką od życia i jego problemów, lecz szukaniem woli Bożej, aby ją następnie w świecie objawiać. W ten sposób pośród powszechnego bełkotu, człowiek wiary jako jedyny mówi jasno i zdecydowanie, nie boi się podejmować kwestii trudnych i dyskusyjnych, nie ucieka przed sprawami wątpliwymi i będącymi przedmiotem kontestacji w różnych środowiskach. Taki człowiek nigdy nie kręci i nie owija w bawełnę, chociaż zawsze wiele go to kosztuje. Gdy wszyscy chodzą po omacku i próbują żyć w ciemności, tylko on przynosi światło, chociaż nie wszyscy są nim zainteresowani.

Potęga wiary jest wciąż nieodkrytą szansą człowieka. Można odnieść wrażenie, iż czasem jej nie doceniamy. Pokładamy ufność w dobrach doczesnych, zbytnie ufamy własnym siłom, cenimy posiadanie wiedzy, wierzymy w siłę stanowiska czy sprawowanego urzędu, gdy tymczasem wiara zostaje zepchnięta na drugi plan lub postawiona poza margines swojego życia. Tymczasem jedno dotknięcie Boga aktem wiary może ocalić człowieka znajdującego się w sytuacji – po ludzku sądząc – beznadziejnej. Jest to bowiem świadome poddanie się promieniowaniu Boga, który jest źródłem życia i świętości. Jak więc doskonalić wiarę swoją oraz innych? Przede wszystkim otwarciem się na Bożą łaskę, która czyni człowieka podatnym na swoje działanie. Potrzebna jest też świadomość ograniczonego działania wszystkich środków doczesnych, które w sytuacjach trudnych i w okolicznościach krytycznych często okazują się za słabe i niestety zawodzą. We wszystkich sytuacjach trzeba sprawdzać poziom swojego zawierzenia Bogu. Czasem nie czyni tego, czego od Niego oczekujemy, a dzieje się tak z powodu słabości naszej wiary. Wówczas nie jest ona dobrym przewodnikiem Jego mocy w nasze serca.

W pchającym się do Jezusa tłumie było z pewnością wielu ludzi chorych. Dotykali Chrystusa, ale nie wszyscy zostali uzdrowieni, bo nie czynili tego z wiarą. Tylko jedna kobieta, anonimowa, dotknęła z wiarą – co zostało przez Mistrza zauważone – i Ona doznała uzdrowienia.

Wiara to skarb bezcenny, który trzeba nieustannie pielęgnować. Okazuje się, że jest w niej zawarte błogosławieństwo doczesne i zadatek szczęścia wiecznego. Trzeba zabiegać, by ona wzrastała w ludzkich sercach. Rodzice, jeśli sami promieniują wiarą i potrafią przekazać ten skarb dzieciom, mogą być spokojni o ich los doczesny i wieczny. Największe wysiłki pedagogiczne może zniszczyć choroba dziecka, najpiękniejsze owoce wychowawcze może przekreślić śmierć człowieka. Tylko wiara jest w stanie twórczo wykorzystać nawet doświadczane przez człowieka nieszczęście. Dobry chrześcijanin, odpowiedzialny nauczyciel, troskliwy wychowawca permanentnie doskonali swoją wiarę wiedząc, że od jej potęgi zależy w życiu wszystko. Amen.



[1] Biskup Piotr Greger w 1989 roku został prezbiterem archidiecezji katowickiej. Reforma administracyjna Kościoła w Polsce zastała go w pracy duszpasterskiej na terenie dzisiejszej diecezji bielsko-żywieckiej, dla której w dniu 22.11.2011 został ustanowiony biskupem pomocniczym. Jako swoją dewizę biskupią obrał słowa „In servitio Redemptori” (W służbie Odkupicielowi). W roku 2000 uzyskał tytuł doktora teologii z zakresu liturgiki na PAT w Krakowie. W ramach Konferencji Episkopatu Polski od czerwca 2012 wchodzi w skład Komisji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów.

[2] Homilia do czytań z 13 niedzieli zwykłej (rok B): Mdr 1, 13-15; 2, 23-24; 2 Kor 8, 7. 9. 13-15; Mk 5, 21-43 (21-24. 35b-43).