Homilia wygłoszona do uczestników 75. Ogólnopolskiej Pielgrzymki Nauczycieli i Wychowawców

Biskup Edward Dajczak[1]

 

Homilia wygłoszona do uczestników 75. Ogólnopolskiej

Pielgrzymki Nauczycieli i Wychowawców

(Jasna Góra, 2 lipca 2012)

 

Siostry i Bracia,

patrząc na dzisiejszy świat widzimy, że jako społeczność oddalamy się od Domu Boga – jakbyśmy chcieli zapomnieć, od kogo pochodzimy i kim jesteśmy – i prowadzi nas to do stanu duchowej bezdomności. Wśród tysięcy możliwości, wyborów i pragnień, a jednocześnie w niepewności jutra, wielu gubi Boga. Ten dzisiejszy człowiek cierpi, nie znajdując odpowiedzi na pytanie skąd jest, po co i do czego to wszystko zmierza; nie wie, dokąd idzie. Jeżeli brakuje w życiu Boga, który czyni człowieka tak wyrazistym, że można o nim powiedzieć: „jesteś solą”, „jesteś światłem”, to wszystko wydaje się być zamazane i nijakie. Na szczęście ludzie stawiają jeszcze pytania i tęsknią za dobrem i prawdą. W tej sytuacji,
w wielu z nas rodzi się trudne pytanie, jak pełnić nauczycielską posługę, jak wspierać
i towarzyszyć w takim świecie młodemu człowiekowi.

Chciałbym na początku naszego dzisiejszego rozważania powiedzieć za Jezusem: Siostry i Bracia „Wy się nie bójcie!” (Mt 28, 5). W tej odwadze utwierdzał nas często błogosławiony Jan Paweł: „Nie lękajcie się! Chrystus wie, co kryje się we wnętrzu człowieka”.

A dalej niech nas poprowadzą słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: bądźcie solą
i światłem. Jezus wie, że człowiek potrzebuje wyrazistości, jasności i rozpoznania. Wie również, że ludzie nigdy przestaną za tym tęsknić, że tego im potrzeba do dobrego życia. Bądźmy zatem przekonani, że wbrew zamieszaniu, które panuje wokół nas, rozpoznanie właściwych dróg i metod jest możliwe, a ich jakość najlepiej widać po owocach, do których prowadzą. Do rozpoznania tego, czy sól jest słona, niepotrzebne są urządzenia i laboratoria, wystarczy wziąć ją do ust. Dlatego postawmy sobie dzisiaj pytanie: jak stać się solą, jak się stać na Jezusowy sposób miłością? Zacznijmy od świadectw.

„Bawią się, piją, biją i nie widza w tym nic złego” – takie słowa wyczytałem w portalu „Na sygnale” o 12-, 13-, 15-latkach, także o dziewczętach. Jednak parę dni wcześniej,
z okazji bierzmowania, dostałem do rąk, także od nastolatków, tekst o przeżyciu przez nich uroczystości, w czasie której nasza młoda, przeżywająca 40-lecie diecezja, doczekała się, jak naród wybrany, błysku obecności Boga: „Dech nam zapierało, płakaliśmy, nie broniliśmy się przed łzami, serca nam biły mocno. Nie potrafię wytłumaczyć, co Pan czynił. Najpierw przyszło zdziwienie, a potem doświadczyliśmy pokoju i już wiedzieliśmy, że Jezus nas kocha”. Przedwczoraj, na spotkaniu Diecezjalnej Rady Duszpasterskiej, nauczycielka, która na te uroczystości przyprowadziła 40 gimnazjalistów, opowiadała: „W poniedziałek – bo ta uroczystość odbyła się w sobotę – rozpoczęła się wielka ewangelizacja w gimnazjum.
W kilkusetosobowej szkole nikt o niczym innym nie mówił, jak o sobotnim doświadczeniu Boga przez tych młodych ludzi”.

Te świadectwa potwierdzają, że nieprawdą jest, iż w młodych sercach nie ma tęsknoty i to nieprawda, że ludzie przestali tęsknić za klarownym, wyrazistym życiem, czy że nie chcą już być w pełni człowiekiem. Odkrywają też nam, jak prawdziwe są słowa Pana „jesteście solą”. Ale w tych słowach musimy odczytać również formę życzeniową: „macie być solą”,
a nawet powinność: „musicie być solą”.

Tyle, że z pokazaniem Jezusa Kościół ma dzisiaj kłopot, ponieważ w nauczaniu ma nadmiar słów, z równoczesnym niedostatkiem świadectwa. Cierpimy na brak współbrzmienia między słowem a życiem mówiącego, a taki sposób przekazu nie wydaje owoców. Gdy jednak pojawi się człowiek, z wyraźnie wypisaną w jego życiu Ewangelią, wówczas przemawia ona i zachwyca również tych, którzy nigdy Biblii w ręce nie mieli. Dopiero bycie słonym czyni z nas przekonujących ludzi i przekonywujących nauczycieli oraz sprawia, że to, co pragniemy młodym przekazać, staje się dla nich treścią prawdziwą. Ale musimy być uważni, czujni, bo skarb jest w naczyniu glinianym. Sól może zwietrzeć, a człowiek sprzeniewierzyć się nawet najpiękniejszemu powołaniu. Jesteśmy zbyt dorośli, żebyśmy potrzebowali na to specjalnych argumentów...

„Jesteście solą” – te słowa programu Roku Duszpasterskiego i naszej pielgrzymki rozbrzmiewają dzisiaj w niezwykłej dla nas scenerii jasnogórskiego wzgórza. Jezus, tak jak my tutaj, stał na górze i opisywał swojego ucznia. Mówił o ubóstwie w duchu wyrażanym ufnością Bogu. Mówił także o tak nam – nauczycielom bliskim smutku z powodu własnej niedoskonałości, o obojętności na miłosierną miłość Boga. Mówił też o cichości, przejawiającej się w łagodności – takim niezwykłym wyróżniku dobrego wychowawcy, nauczyciela czy kapłana. Dalej: o tak bardzo ważnym głodzie sprawiedliwości i o naszych sercach, które tylko wtedy, gdy otworzymy je dla Niego, może On uzdrawiać i wyzwalać. Właśnie wtedy jesteśmy tymi, którzy mają posmak soli.

Gdy chrześcijanie stają się solą Jezusa i dają prowadzić się Jego Duchowi, wówczas chronią ludzkość przed zepsuciem. Wypełnieni wiarą, jak Abraham, prowadzą targ najpierw
z samym sobą, a potem nawet z Bogiem. I targując się z Nim, uczą się postawy, której uczył nas swoim ziemskim życiem Jezus, nigdy nie pozostawiając tych, co maja się źle.

Wczoraj jedna z naszych sióstr wypowiedziała słowa, które chciałbym tutaj jeszcze raz nam powtórzyć: „najlepszą wychowawczą metodą jest życie w prawdzie. Uczniowie w swojej wrażliwości widzą, kiedy jesteśmy szczerzy, a kiedy robimy «bo tak trzeba»”. To „tak trzeba” nie jest Ewangelią. To szczere „tak” jest czytelne, jasne, mocne i wyraziste. Wtedy wystarczy, że dwóch ludzi we wzajemnych relacjach spełnia miłość Bożą, by odmieniło to oblicze naszego świata.

Siostry i Bracia, Jezus nie głosił etyki przekonań, Jezus domaga się etyki postępowania. Jezus nie głosił Ewangelii rozważań, Jezus głosił Ewangelię życia – i to jest nasze zadanie. To po to przybyliśmy tutaj, na Jasną Górę, z tęsknotą w sercach. By się to stało, musimy prosić w modlitwie o wypełnienie nas duchem o znamionach proroctwa. Musimy tak zasłuchać się w Boga, by Bóg pokierował nami, byśmy stali się Jego świadkami. Świadkami, być może dla wielu niewygodnymi, ponieważ prorok, spełniając wolę Boga, narzuca jakby drugiemu człowiekowi Boży styl i Boży krok. Ten zaś styl jest wyjątkowy. Bóg bowiem proponuje niekiedy rozwiązania przez nas niespodziewane i zawsze jest się zaskoczonym przyjściem Pana. Tak jak opisuje to jedna z nauczycielek, uczestnicząca
w powiewie Ducha, którego doświadczył koszalińsko-kołobrzeski Kościół: „Księże biskupie, w poniedziałek do mojej wiejskiej, stu kilkudziesięciu osobowej szkoły, wszedł nowy człowiek. Mimo, że wszystkie dane się zgadzały, od 18 lat te same, jedynie wieku przybyło, wszedł nowy nauczyciel. Weszłam do klasy, spojrzałam na moich uczniów, tych najpiękniejszych i tych, którzy zawsze dokuczą i powiedziałam: „«Przywożę wam tyle miłości, jak jeszcze nigdy. Moim zadaniem jest ją tylko przekazać». Jeden z tych, co dokuczali zawsze, do końca lekcji siedział dziwnie zamyślony, a na przerwie podszedł i, niby ukradkiem, ze wstydem powiedział: «Dziękuję pani». To Bóg, nie ja… Ja mogę tylko śpiewać z Maryją moje Magnificat, jak kolejna kobieta, której Bóg dał łaskę doświadczyć tego, jak pięknie jest, kiedy On sam zamieszka w człowieku, …kiedy jest się brzemiennym Bogiem”.

Dzisiaj, kiedy w szkole już nie ma lekcji, my w częstochowskich ławkach uczymy się dalej samych siebie. Pomoże nam w tym Bóg, ale potrzeba do tego naszego trwania przed Nim i naszej ufnej zgody, która mówi Bogu: «czyń ze mną, co chcesz». Te słowa miłości – bo wiara i miłość są tożsame – odsłaniał nam Chrystus całym swoim życiem. W modlitwie znajdował wsparcie i odpowiedzi oraz siłę do życia, ze wszystkimi konsekwencjami.
W trwaniu przed Bogiem wymadlał odwagę pójścia trudną drogą, aż po krzyż. Bo, jak napisał Ojciec św. Benedykt XVI: „Wierzę Ci, to znaczy ufam Ci, buduję na Tobie”.

Siostro i Bracie, powtórzę trafnie ujęte spostrzeżenie ks. dr. Wojciecha Węgrzyniaka, dzisiejszego konferencjonisty „Jeżeli ludzie nie wstydzą się opowiadać głupot, głosząc je na sztandarach, to my, mamy się krępować Boga Miłości?” Podnieśmy więc głowy, by w tym, tak dzisiaj nieprzychylnym Bogu świecie, ktoś mógł powiedzieć o nas tak, jak o księżach po rekolekcjach napisał redaktor „Gościa”: „Widziałem księży o zgaszonych oczach, a potem widziałem, jak błyszczą”.

Płomień, blask i słoność – po nie tu przyjechaliśmy. Bardzo nam tego życzę.

 



[1] Biskup Edward Dajczak od 2007 r. ordynariusz koszalińsko-kołobrzeski. Ewangelizator, ceniony rekolekcjonista, duchowy opiekun „Przystanku Jezus”, delegat Konferencji Episkopatu Polski ds. Duszpasterstwa Nauczycieli.