Nauczyciel Dobry

Ks. Tadeusz Panuś[1]

UPJP2 Kraków

 

Nauczyciel Dobry

 

1. O tajemnicy głosu ludzkiego słów kilka

Ludzki głos jest niezwykłym fenomenem. Ma swą barwę, wysokość, częstotliwość, ciepło. Wszystkie te walory składają się na jego oryginalność i rozpoznawalność wśród innych. Głos każdego z nas jest jedyny pod wieloma względami. Księga Pieśni nad Pieśniami stwierdza, że oblubienica rozpoznaje umiłowanego spośród tysięcy (Pnp 5,10). Niewątpliwie głos człowieka kochanego rozpoznaje się z łatwością nawet w wielkim tłumie.

Tę właściwość głosu od dawna wykorzystują pasterze. Owce uczą się ich głosu i zapamiętują go. To właśnie ta cecha ludzkiego głosu sprawia, że pasterze radzą sobie przy wodopoju w sytuacji, gdy pojawiają się różne stada, a owce mieszają się ze sobą. Komuś nieobeznanemu z zagadnieniem może się wydawać, że niepodobna będzie odróżnić owce jednego stada od drugiego. Tymczasem okazuje się, że wystarczy, aby pasterz odezwał się i zawołał swoje owce, a one pójdą za nim, pozostawiając inne. Idą za głosem swojego pasterza. Do tej prawdy nawiązuje Jezus, stwierdzając: „Moje owce słuchają Mego głosu, a ja znam je”(J 10,27). Chrystus podkreśla, że Jego owce słuchają Jego głosu.

 

2. Głos Chrystusa

Nie znamy głosu Chrystusa. Nie wiemy, jaki on był. Nie znamy jego tonu, jego ciepła, jego barwy. Nie wiemy, czy był to bas, czy tenor... Nie utrwalono Jego głosu, chociaż Chrystus wiele mówił. Komunikował się ze swoimi uczniami. Jego głos powodował, że reagowano na Niego. Coś jednak w Jego głosie musiało być szczególnego, skoro rybacy porzucali sieci, zostawiali łodzie i szli za nim (por. Mt 4,20). To były pierwsze owce, które posłuchały głosu Jezusa - poznały go i poszły za nim. To do nich Jezus powiedział: „Kto was słucha, Mnie słucha” (Łk 10,16). Gdy Jezusa zabrakło, ich głosy - głosy Piotra, Jana Mateusza, Marka, Judy Tadeusza, Szymona, Natanaela, Jakuba - przenosiły nauczanie Chrystusa. To przez nich głos Jezusa docierał do następnych pokoleń Jego uczniów.

Czy dzisiaj, dwa tysiące lat od tego momentu, kiedy nie ma fizycznie wśród nas Jezusa, Jego głos dociera do nas? Na to pytanie odpowiedź daje sam Chrystus. Wspomniane słowa Chrystusa („Kto Was słucha, Mnie słucha”)nie straciły nic na aktualności. Udział w godności prorockiej czyli nauczycielskiej, kapłańskiej i królewskiej Chrystusa przekazany został następnym pokoleniom i dotarł do współczesnych. Dlatego ciągle możemy powiedzieć, że owce mają możliwość słyszeć głos Chrystusa, że słuchają Jego głosu.

Można jednak zapytać, czy Jezus mówi dzisiaj tylko przez swoich pasterzy, kapłanów, biskupów, papieża? Niewątpliwie głos Chrystusa rozbrzmiewa w ustach wszystkich tych, którzy przez chrzest wszczepieni są w Niego, w Jego Kościół. Rozbrzmiewa zatem przez usta rodziców, którzy są pierwszymi nauczycielami i katechetami swoich dzieci. Rozbrzmiewa także poprzez naszą posługę nauczycieli.

 

3. „Nauczycielu dobry…” (Mk 10,17), czyli Jezus z Nazaretu jako Nauczyciel

Całe ziemskie posłannictwo Jezusa było swoistym nauczaniem. Jezus uczył przykładem własnego życia, znakami i cudami, ale przede wszystkim słowem. Stylem codziennego życia uczył nas sztuki „bycia człowiekiem”, a słowem przekazywał prawdy ewangeliczne. Jego nauczanie można nazwać katechezą na temat wartości. Przysługuje więc Zbawicielowi, oprócz wielu innych tytułów, które już posiada, także miano nauczyciela.

Na szczególną uwagę zasługują jednak dość liczne teksty, w których tytuł „nauczyciel” staje się jakby imieniem własnym Jezusa. Przykładowo, udając się do Jerozolimy, żeby przygotować miejsce na spożycie Paschy, uczniowie wedle polecenia samego Jezusa pytani, czego szukają, mieli odpowiedzieć: „Nauczyciel mówi: Czas mój jest bliski; u ciebie chcę urządzić Paschę z moimi uczniami” (Mt 26, 18).

Wynika stąd, że Jezus nie tylko aprobował obdarzanie siebie tytułem „nauczyciel”, ale sam, przynajmniej niekiedy, tak się nazywał. Co więcej, Jezus dał do zrozumienia, że tytuł „nauczyciel” właściwie przysługuje tylko Jemu. Tak bowiem nakazuje: „Otóż wy nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście” (Mt 23, 8). O tym, że wyrażenie „jeden Nauczyciel” należy odnieść do Jezusa, przemawiają niebudzące wątpliwości słowa Jezusa z J 13, 13, gdzie czytamy: „Wy Mnie nazywacie «Nauczycielem» i «Panem» i dobrze mówicie, bo nim jestem”. Chrystus w Nowym Testamencie jest nazwany nauczycielem aż 50 razy! Zwraca na to uwagę bł. Jan Paweł II w adhortacji Catechesi tradendae (CTr 8).

Czytając uważnie Ewangelie, możemy dowiedzieć się wiele o Jezusie nauczycielu. To właśnie z Ewangelii dowiadujemy się, kogo nauczał Jezus. Były to najpierw rzesze ludzi przygodnych, spotkanych na miejscu nauczania Jezusa. Wśród uczniów Jezusa byli także faryzeusze i uczeni w Piśmie, nadto uczniowie i Jego zwolennicy (towarzyszący Mu z różnych, nie zawsze najwznioślejszych powodów w Jego wędrówkach po Palestynie) oraz grono Dwunastu.

Z Ewangelii dowiadujemy się też gdzie nauczał Jezus? Sam o sobie mówi On w ten sposób: „codziennie zasiadałem w świątyni i nauczałem (…)” (Mt 26, 55). Częstszym, być może cotygodniowym i najczęściej wspominanym, miejscem nauczania Jezusa były synagogi żydowskie. Wynikało to, być może, i z faktu, że synagog było dużo i wszyscy mieli do nich łatwy dostęp. Zdaje się, że w czasach Jezusa każda, nawet niewielka wioska miała swoją synagogę, zaś w większych osiedlach czy miastach bywało ich po kilka lub kilkanaście. Jest w Ewangeliach jedna wzmianka o tym, że Jezus nauczał także po prostu na ulicach. Ta wzmianka to fragment nauczania o sądzie ostatecznym. Nie ma jednak wątpliwości, że wspomniany tu nauczający to sam Jezus Chrystus. Wezwani przed oblicze Najwyższego Sędziego będą się tłumaczyć: „Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś” (Łk 13,26). Wspomniane są też, jako miejsca nauczania Jezusa, „miasta i osiedla”: „Tak nauczając, szedł przez miasta i wsie i odbywał swą podróż do Jerozolimy” (Łk 13,22). Niewykluczone, że tak właśnie zostały bardzo ogólnikowo wspomniane synagogi poszczególnych miast i osiedli, a nie publiczne place czy otwarte podmiejskie przestrzenie. Ewangeliści wskazują również inne przestrzenie nauczycielskiej działalności Mistrza z Nazaretu. Notują na przykład: „Gdy zszedł z góry (…)” (Mt 8,1) lub „Gdy wszedł do Kafarnaum” (8,5) itp. Właśnie na polu, między zbożami, Jezus przeprowadził katechezę na temat swojej wyższości nad świątynią i szabatem (por. Mt 12,1-8). Tak więc można powiedzieć, że miasta, wioski, osiedla, ulice, place, łodzie, góry to miejsca, gdzie nauczał Jezus z Nazaretu.

Z Ewangelii dowiadujemy się także kiedy nauczał Jezus. Najczęstszą i jakby urzędową okazję do nauczania stanowił dla Jezusa niewątpliwie cotygodniowy szabat. Ewangelista Marek stwierdza: „Przyszli do Kafarnaum. Zaraz w szabat wszedł do synagogi i nauczał” (Mk 1, 21). Podobnie relacjonuje ten sam Marek pobyt Jezusa w Nazarecie (por. Mk 6, 2). Jezus naucza także w święto Paschy. Św. Jan wspomina o obecności i nauczaniu Jezusa w świątyni podczas uroczystości poświęcenia świątyni (Chanuka). To radosne święto sięga swymi początkami najwcześniejszych tradycji Starego Testamentu (por. Lb 7,11 i 2 Krn 7,5; Ezd 6,16n), ale systematycznie co roku zaczęto je obchodzić od czasów Machabeuszy, którzy dokonali ostatecznego oczyszczenia świątyni z tak zwanych „obrzydliwości pogańskich”. Symbolika – spektakularne eksponowanie światła – stanowiła zawsze element zasadniczy w obchodach tego święta. Każdy pobożny Izraelita również we własnym domu miał zapalone światło. Stąd inna nazwa tego święta, zwłaszcza w środowiskach Żydów zhellenizowanych: „święto światła”. Jan Ewangelista wspomina również o nauczaniu Jezusa – przynajmniej jeden raz – przy okazji obchodów Święta Namiotów (Sukkot). Ustanowiono to święto dla utrwalenia pamięci o dobrodziejstwach, jakie Bóg wyświadczał Izraelitom podczas ich wędrówki przez pustynię do Ziemi Obiecanej, kiedy to wędrowcy, z braku stałych domów, zatrzymywali się na dłuższe postoje i na codzienne noclegi pod namiotami. Otóż z pewnością, nawiązując do tego obrzędu, Jezus„stojąc zawołał donośnym głosem: «Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie – niech przyjdzie do Mnie i pije! Jak rzekło Pismo: Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza»” (J 7,38n).

Tylko o Nikodemie mówi Jan Ewangelista, że przychodził nocą do Jezusa, żeby słuchać Jego pouczeń (por. J 3,2). Na ogół to sam Jezus chodził do ludzi. To, że Nikodem przyszedł nocą, tłumaczy się albo całkowicie uzasadnioną obawą tego prawego męża przed ewentualną denuncjacją i jej na pewno przykrymi następstwami, albo też przewidywaniem – również jak najbardziej racjonalnym – że tylko w nocy będzie mógł spokojnie sam na sam porozmawiać z Jezusem, który w ciągu dnia był zazwyczaj oblegany przez rzesze. Warto przy tym zauważyć, że kandydaci na pierwszych uczniów Jezusa również udają się do Mistrza w porze wieczornej (zob. J 1,39).

Wydaje się, że uzasadnionym jest twierdzenie, iż Jezus nauczał wtedy, kiedy nadarzała się jakaś sposobność ku temu, a zwłaszcza, gdy jakimś pytaniem albo zarzutem ze strony faryzeuszy był niejako zmuszony do zabrania głosu. Sumując, można powiedzieć, że Jezus nauczał przy każdej sposobności i porze.

Czytając Ewangelie, jesteśmy w stanie także poznać odpowiedź na pytanie: jak Jezus nauczał?Szukając odpowiedzi, warto podkreślić, że nauczał On, wędrując. Jezus był nauczycielem – katechetą wędrownym. „I obchodził Jezus całą Galileę (…)” – mówi Mateusz (4,23). Potwierdza to także Jan: „Potem Jezus obchodził Galileę” (J 7,1). Wiadomo, że z Galilei wędrował – prawdopodobnie kilka razy – do Judei, i odwrotnie. Najprostsze wytłumaczenie takiego stanu rzeczy zdaje się być następujące: nauczanie Jezusa nie wszędzie spotykało się z uznaniem i życzliwością. Przeciwnie, brak życzliwości był niekiedy tak duży, że zagrażał życiu Jezusa. Musiał więc czym prędzej zmieniać miejsce swego pobytu i nauczania. Dokładnie tak zakończyło się Jego pierwsze wystąpienie w synagodze w Kafarnaum: „Porwali Go z miejsca, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na stok góry, na której ich miasto było zbudowane, aby Go strącić” (Łk 4,29).

Ale były jeszcze inne okoliczności, które niejako narzucały ten wędrowny styl nauczania Jezusa. Tak, na przykład, Jezus nigdy nie zamierzał ograniczać się – na wzór uczonych żydowskich – do uformowania jedynie niewielkiego grona swoich uczniów. Był otwarty na wszystkich: kiedy zaraz na początku jego publicznej działalności „tłumy szukały Go (…) chciały Go zatrzymać, żeby nie odchodził od nich. Lecz On rzekł do nich: «Także innym miastom muszę głosić Dobrą Nowinę o królestwie Bożym, bo na to zostałem posłany»” (Łk 4,42n). Ponieważ nie można było liczyć na to, że „inne miasta” przyjdą, by słuchać nauk Jezusa, Nauczyciel rusza jakby na poszukiwanie uczniów. W tym miejscu jednak przypomina się postawa Boga Stwórcy w raju: gdy pierwsi ludzie, złamawszy Boże przykazanie, skryli się przed Stwórcą, to właśnie On wyszedł na ich poszukiwanie. Można by powiedzieć, że wędrowny styl nauczania Jezusa stanowi dalszy ciąg zapoczątkowanego w raju poszukiwania człowieka przez Boga. Człowiek sam o własnych siłach nie byłby już w stanie wrócić do Boga i skrócić dystansu między stworzeniami a Stwórcą. Takie jest teologiczne uzasadnienie wędrownego stylu nauczania Jezusa.

Dokonawszy swego dzieła na ziemi, Jezus, ukazując się już po zmartwychwstaniu, polecił nauczać wszystkie narody. Do realizacji tego zadania jesteśmy wezwani wszyscy, adekwatnie do naszych powołań – jako rodzice, katecheci, duszpasterze, nauczyciele. Jesteśmy bowiem w prostej linii kontynuatorami ziemskiego posłannictwa Jezusa, zwłaszcza gdy naszej pracy zawodowej towarzyszy prawość osobistego życia. Warto o tym pomyśleć, w kontekście tego, co czytamy w Liście do Rzymian: „Każdy zaś, kto będzie wzywał imienia pańskiego, osiągnie zbawienie. Ale jak będą wzywać tego, w którego nie uwierzyli? Lecz jak uwierzą w Tego, o którym nie słyszeli? A jak mogli usłyszeć, jeśli im nikt [Jego] nie głosił? A jak mają głosić, skoro nie zostali posłani? – według tego, co jest napisane: «Jak piękne są stopy tych, którzy zwiastują dobrą nowinę»!” (Rz 10,13-15).

Pochylając się uważnie nad Ewangeliami, kreśląc portret Jezusa nauczyciela, trzeba nam także podkreślić pewien rys, radykalnie różniący Go od współczesnych Mu uczonych żydowskich. Ta różnica objawia się w sposobie traktowania uczniów: „(Jezus) wiedząc, że Ojciec dał Mu wszystko w ręce oraz że od Boga wyszedł i do Boga idzie, wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło nim się przepasał. Potem nalał wody do miednicy. I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany” (J 13,3-5).

Jezus nauczał nie tylko słowem, ale także przykładem własnego życia. Czytamy w Ewangelii Jana: „Wy Mnie nazywacie «Nauczycielem» i «Panem» i dobrze mówicie, bo nim jestem. Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem” (J 13, 13-15).

 

4. Głos Chrystusa rozbrzmiewa w Kościele

Znakomicie tę prawdę wyrażają święci. Jedna z nich, św. Joanna d’Arc, do osądzających ją sędziów powiedziała: „Uważam, że Jezus Chrystus i Kościół stanowią jedno, i nie należy z tego robić żadnej trudności” (cyt. za KKK 795).

W Dyrektorium ogólnym o katechizacji, czytamy: „Kościół jest dla ewangelizacji, to znaczy, jest powołany do tego, by zanieść Dobrą Nowinę do wszystkich kręgów rodzaju ludzkiego, aby przenikając je swoją mocą od wewnątrz tworzyła z nich nową ludzkość. Nakaz misyjny Jezusa obejmuje różne aspekty, wewnętrzne powiązane ze sobą: głoście (por. Mk 16,15), czyńcie uczniami i nauczajcie (por. Mt 28,19n), bądźcie moimi świadkami (por. Dz 1,8), udzielajcie chrztu (por. Mt 28, 19), czyńcie to na moją pamiątkę (Łk 22, 19), miłujcie się wzajemnie (J 15,12)” (DOK 46).

Katechetami urzędowymi, czyli owymi „posłanymi”, żeby użyć słów Pawła, są ci, którzy otrzymali odpowiednią misję od zwierzchników Kościoła, ale tak naprawdę pierwszymi nauczycielami – katechetami są rodzice: „Trzeba więc, aby wspólnota chrześcijańska zwróciła zupełnie wyjątkową uwagę na rodziców (…) Jest to tym pilniejsze w miejscach, gdzie prawodawstwo cywilne nie pozwala na swobodne wychowywanie w wierze lub je utrudnia. W tych przypad­kach Kościół domowy jest praktycznie jedynym środowiskiem, w którym dzieci i młodzież mogą otrzymać prawdziwą katechezę” (DOK 227). Przez nich rozbrzmiewa głos Chrystusa.

Ten głos rozbrzmiewa także przez każdego nauczyciela.

 

5. Głos Nauczyciela - głosem Chrystusa

Dziś stajemy wobec prawdy, iż Bóg potrzebuje ludzkiego głosu, by przemówić. Pan potrzebuje Twojego głosu, by wprowadzać w świat wartości, by głosić świat wartości, a nawet przepowiadać Dobrą Nowinę. Dzisiaj chcemy zamyślić się nad tą prawdą, że Jezus Chrystus, Bóg – Człowiek, potrzebuje Twojego i mojego głosu, by przemówić: głosu nauczyciela nauczania początkowego, głosu historyka, polonisty, anglisty, germanisty, głosu wuefisty, głosu chemika, biologa, matematyka, muzyka. Dzisiaj chcemy zadumać się nad tą prawdą: Chrystus Bóg potrzebuje naszego głosu, by przemówić.

Nauczyciele, gromadzą się dzisiaj na Jasnej Górze przy Tej, która „Jasnej broni Częstochowy”, która do nas mówi „uczyńcie, co wam mówi Syn” (por. J 2,5). Przybywamy tutaj, aby dostroić nasz głos. Wszystko po to, by był on głosem zsynchronizowanym, zestrojonym z głosem Chrystusa Boga. Zdajemy sobie z tego sprawę, że tak, jak wśród pasterzy mogą znaleźć się najemnicy, tak również i wśród nauczycieli mogą być najemnicy bądź mogą istnieć pewne przejawy najemniczych postaw. W tej perspektywie uświadamiamy sobie, że są pewne rzeczy, które trzeba w naszej postawie nauczycielskiej wykluczyć. Nie do pogodzenia jest liczenie się w posłudze nauczycielskiej tylko z ludźmi. Należy liczyć się z Bogiem, zachować wierność Bogu i człowiekowi. Nauczyciel nie może się lękać. „Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi” (Dz 5,29). O tę postawę trzeba nam się troszczyć, eliminując lęk hamujący stawianie wymagań czy obawę, że uczniowie odejdą. Potrzebujemy wiele odwagi, by głosić normy, by głosić ich niezbywalność. Chcemy także wyzwolić się od postawy kontestacji, narzekania. W tym miejscu do głosu dochodzi przykład Maryi, która była pierwszą słuchaczką głosu Chrystusa. Od niej chcemy uczyć się tego, co decyduje o wypełnianiu naszego nauczycielskiego powołania – powołania tych, którzy dają swój głos, aby Bóg przemówił do ich uczniów.

Chcemy również rozważyć, co utrudnia czy wręcz uniemożliwia rozbrzmiewanie głosu Chrystusa przez nasz nauczycielski głos, a następnie zatrzymać się nad tym, co służy rozbrzmiewaniu tego głosu.

 

6. Przeszkody utrudniające realizację bycia głosem Chrystusa

Pierwszą przeszkodą, utrudniającą wywiązanie się z powołania do bycia głosem Chrystusa – do tego, by nasz głos był głosem nauczyciela, który mówi w imieniu Chrystusa – jest rezygnacja z wymagań. Świat współczesny nie chce słuchać „mowy wymagań”. Nauczyciel staje dziś często przed pokusą dostosowania się do słuchaczy, zaczyna ustawiać poprzeczkę życia na takiej wysokości, jak życzą sobie tego odbiorcy – uczniowie i ich rodzice. Z czasem okaże się jednak, że każda wysokość, która wymaga wysiłku jest za duża, Nauczyciel, który chce być głosem Chrystusa, nie może więc ulec pokusie minimalizacji wymagań. Na pewno nie może tego zrobić, jeśli chce pozostać wiernym Ewangelii. Nie ma Ewangelii bez wymagań. Nauczyciel, który chce zasłużyć na to, by być nauczycielem dobrym, wezwany jest do tego, by w świecie konsumpcji i poszukiwania przyjemności, dominacji egoizmu, nie bać się stawiać jasnych wymagań.

Kolejną przeszkodą, utrudniającą bycie dobrym nauczycielem w dzisiejszym świecie, jest lęk. W świecie rządzonym przez PR lęk przed utratą pracy, przed utratą popularności, obawa, że przestaniemy się podobać, prowadzi do tego, że nauczyciel boi się myśleć o ostatecznym dobru wychowanka, a myśli tylko o bieżącej chwili. W tym kontekście trzeba nam pamiętać o Chrystusie, który stawiał wysokie wymagania, nie bał się stracić tłumów, nie szukał poklasku, miał odwagę postawić pytanie apostołom: „Czy i wy chcecie odejść?” (J 6,67).Nauczyciel Jezusa Chrystusa, patrzący na Niego – Mistrza, nie lęka się stawiać wymagań.

Trzecią przeszkodą, utrudniającą bycie dzisiaj dobrym nauczycielem, jest sprowadzanie działalności pedagogicznej do przeżyciowości. Przeświadczenie, iż w szkole powinno być miło jest wynikiem błędnego rozumienia powołania pedagogicznego. Tymczasem życie tylko chwilą obecną, teraźniejszością powoduje, że unika się wszystkiego, co może się nie spodobać dzieciom czy nie jest zbieżne z ich zachciankami.

Coraz częściej praca nauczyciela zostaje dzisiaj sprowadzona do informacji. Zaczyna się upowszechniać mylne przekonanie, że nauczyciel jest jak drogowskaz – pokazuje drogę, ale nie musi nią iść. Tymczasem nauczyciel, który chce patrzeć na Jezusa jako na Nauczyciela i Mistrza tej postawie nie ulega, idzie z uczniem, towarzyszy mu i nie traci z oczu, jako że ma prowadzić ucznia do ideałów – do wartości. Nauczyciel pamięta, że w duchu łacińskiej sentencji, przypisywanej Senece („nemo est casu bonus. Discenda virtus Est”) nikt nie jest dobry przez przypadek. Cnoty trzeba uczyć. Nauczyciel, który wpatruje się w Mistrza z Nazaretu, nie oczekując od dzieci, aby na własna rękę odkrywały funkcje matematyczne, prawa chemiczne czy fizyki, ma odwagę pomagania im poprzez rady i wskazania, jeśli chodzi o moralność, etykę i wartości[2].

Nauczyciel, który patrzy w Chrystusa jako swojego Mistrza, jako Dobrego Nauczyciela, musi wykluczyć ze swojej postawy lenistwo Aby mieć autorytet wobec młodzieży, wobec uczniów, nie wystarczy być samemu dobrym fachowcem, trzeba posiadać umiejętności i te umiejętności doskonalić. Lenistwo, narzekanie na wychowanków, na programy, podręczniki, przełożonych, na brak czasu, na brak odpowiedniego wynagrodzenia, nie do pogodzenia jest z nauczycielem, który w Jezusie chce mieć swojego Mistrza.

 

7. Co decyduje o tym, że głos Jezusa będzie rozbrzmiewał przez nasze usta - usta nauczycieli?

Po pierwsze – przekonanie wychowawcy, nauczyciela do wartości i norm, które głosi. Św. Paweł powie: „Jak trąba nie brzmi pewnie, któż pójdzie do boju?” (1Kor 14, 8).O sukcesie wychowawcy, o sukcesie rozbrzmiewania przez nas głosu Chrystusa, nie tyle decyduje osobista świętość, doskonałość, ale przekonanie do wartości i norm. Wychowanie do wielkich wartości, bycie nauczycielem, przez którego Chrystus dociera do swoich uczniów, wymaga pokory. Trud realizacji dostrojenia naszego życia do tego, żeby przez nas przemawiał Chrystus, to wielki wysiłek. Nauczyciel, który zna ten trud, nawet w klęsce, nawet w niepowodzeniach, potrafi być wiarygodny i autentyczny, a decyduje o tym właśnie przekonanie do norm. Powtórzmy to raz jeszcze: nauczyciel, który chce, aby uczeń usłyszał przez niego głos Chrystusa, musi być przekonany do norm, które przekazuje.

Z przekonaniem do norm należy łączyć dwujęzyczność przekazu, która jest ważna, gdy wprowadzamy w świat wartości. Przez tę dwujęzyczność rozumiem entuzjazm dla świata wartości i entuzjazm dla samego człowieka. Chodzi o to, aby o tychże wartościach mówić w sposób czytelny i zrozumiały, mówić do człowieka i do rzeczy. Stąd nauczyciel, który chce być głosem Jezusa Chrystusa – tym, przez którego Chrystus chce rozbrzmiewać – musi posiąść osobiste, przemyślane odniesienie do wartości oraz powinien przykładać wielką wagę do umiejętnego, jasnego o nich mówienia.

Trzeci warunek to odwaga w przekazywaniu tego, co chce Bóg. „Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi” (Dz 5,29) – powiedzą św.Piotr i Apostołowie przed Sanhedrynem. Także dzisiaj trzeba mieć świadomość tego, że bycie nauczycielem Jezusa Chrystusa, który poważnie traktuje Jego wskazania, wymaga odwagi, trzymania się prawa Bożego, sumienia i norm, jakie stawia Bóg.

„Moje owce słuchają Mojego głosu” (J 10, 27). Nauczyciel, który chce być głosem Boga, idąc do uczniów, musi mieć także świadomość tego, że mówi w imieniu Boga i że to Bóg w ostateczności rozliczy go z tego, jakim był nauczycielem.

Kolejny warunek bycia głosem Chrystusa jest miłość do wychowanków;miłość, która wychowankom chce dać wszystko, zatroszczyć się o całościowy ich rozwój. Nikt z nas nie jest nauczycielem tylko fizyki, matematyki, historii, geografii, WF-u, jesteśmy nauczycielami-wychowawcami. Uczeń został nam dany i zadany, a miłość każe nam nade wszystko troszczyć się o całościowy jego rozwój. Ta miłość ma być konkretna, konsekwentna, wymagająca. To miłość do ucznia każe nam się troszczyć nie tylko o jego rozwój intelektualny, o jego wykształcenie, ale także o rozwój jego uczuć, a nade wszystko woli. Kształtowanie bowiem woli jest fundamentem wychowania godnego człowieka.

 

8. Wnioski

W Roku Wiary, zgromadzeni na Jasnej Górze, myślimy o tym, że Chrystus – Bóg potrzebuje naszego nauczycielskiego głosu, by przemówić.

Zatrzymujemy się przy Tej, która z tego miejsca od sześciu wieków króluje naszemu narodowi.

Przybywamy, aby przeprosić za postawy najemników wśród nas, nauczycieli i w naszym życiu.

Przybywamy, aby dziękować za piękne postawy poświęcenia, oddania, głoszenia świata wartości w duchu Ewangelii, w duchu Jezusa Dobrego Nauczyciela.

Prosimy także o to, byśmy dobrze dostroili nasze głosy tak, by przez nie Chrystus-Bóg potrafił pięknie przemawiać i wprowadzać młode pokolenie w świat wartości intelektualnych, duchowych i moralnych.



[1] Ks. prof. dr hab. Tadeusz Panuś - od 1985 roku prezbiter archidiecezji krakowskiej, od 2012 roku proboszcz parafii pw. św. Anny w Krakowie, prałat. Pełni wielorakie funkcje w gremiach naukowych i kościelnych. Jest kierownikiem Katedry Katechetyki Wydziału Teologicznego UPJPII w Krakowie, konsultorem oraz rzeczoznawcą ds. oceny programów nauczania religii i podręczników katechetycznych w Komisji Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski. Autor książek, m.in.: „Główne kierunki katechetyczne XX wieku” (Kraków 2001), „Zasada wierności Bogu i człowiekowi i jej realizacja w polskiej katechizacji” (Kraków 2001), „W co Kościół wierzy i z czego żyje” (Kraków 2004), „The perspectives of Catechesis in Europe” (wraz z A. Kielianem, Kraków 2010), „Zasada chrystocentryzmu i jej realizacja w polskiej katechizacji” (Kraków 2010).

 

[2] Por. Wypowiedź R. Regana do Lindy i Richard Eyre (autorów książek na temat wychowania dzieci, w tym bestsellera: „Teaching Your Children Values” - [pl. „Nauczanie dzieci wartości”], rodziców dziewięciorga dzieci, założycieli międzynarodowej organizacji rodziców „Homebase”): „Nie oczekujemy od dzieci, aby na własną rękę odkrywały funkcje matematyczne, ale nie dajemy im żadnych wskazówek, jeśli chodzi o moralność, etykę i wartości”.