NAUCZYCIEL I WYCHOWAWCA ŚWIADKIEM WIARY. Homilia wygłoszona do uczestników 76. Ogólnopolskiej Pielgrzymki Nauczycieli i Wychowawców

Bp Wiesław Śmigiel[1]

 

NAUCZYCIEL I WYCHOWAWCA ŚWIADKIEM WIARY.

Homilia wygłoszona do uczestników 76. Ogólnopolskiej Pielgrzymki

Nauczycieli i Wychowawców (Jasna Góra, 2 lipca 2013)

 

Czcigodni bracia w biskupstwie, drodzy prezbiterzy i diakoni! Siostry i bracia, nauczyciele i wychowawcy! Umiłowani w Chrystusie bracia i siostry!

 

Papież Benedykt XVI w liście apostolskim Porta Fidei wskazał na potrzebę refleksji nad historią naszej wiary, którą cechuje niezgłębiona tajemnica, jaką jest splot świętości i grzechu. W Rok Wiary wpisuje się także nasze spotkanie na Jasnej Górze. Dla nas Jasnogórski klasztor z cudownym obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej jest jak „góra Pańska” wspomniana dziś w pierwszym czytaniu z Księgi Izajasza. Wstępujemy na nią, aby nauczyć się dróg pańskich, byśmy już nie chodzili własnymi, często krętymi drogami, a zawsze wybierali ścieżki prowadzące do Boga.

Przybywamy na Jasną Górę, aby także podziękować nauczycielom za ich pełne trudu i poświęcenia powołanie. Chcemy też prosić o błogosławieństwo dla nich, ale też o ich odwagę w wyznawaniu wiary w Jezusa Chrystusa.

W historii wiary ważne miejsce zajmuje Maryja, która przez wiarę przyjęła słowa anioła i uwierzyła, że stanie się Matką Boga. Jako pierwsza uwierzyła, że „nastała pełnia czasów”. W duchu wiary nawiedziła Elżbietę; z radością i drżeniem wydała na świat Jedynego Syna; w duchu tej samej wiary zaufawszy swemu oblubieńcowi Józefowi udała się z Jezusem do Egiptu, aby Go ratować przed Herodem. Z tą samą wiarą szła za nauczającym Panem i pozostała z nim aż do Golgoty. W wierze cieszyła się owocami zmartwychwstania Jezusa, a obecnością i modlitwą wspierała Apostołów oczekujących na dary Ducha Świętego (por. PF, 13).

W drodze wiary, którą przekazała nam Maryja jest wydarzenie, o którym usłyszeliśmy dzisiaj w perykopie ewangelicznej, a które pozwala lepiej zrozumieć naszą wiarę. Jest to początek publicznej działalności Jezusa Chrystusa i znak w Kanie Galilejskiej (J 2,1-12). W centrum tego wydarzenia jest osoba Jezusa, ponieważ to On dokonuje znaku i objawia swą chwałę. Uczniowie, widząc znak, uwierzyli. Obok Jezusa jest Jego Matka, która przyjmuje rolę pośredniczki między Synem a pozostałymi uczestnikami wesela.

W Kanie Galilejskiej Maryja przez swoje słowa i działanie staje się bliska każdemu człowiekowi. Na weselu uczestniczyła w ludzkiej radości, ale była uważna i wrażliwa, ponieważ dostrzegła brak wina oraz zapewne zakłopotanie młodych. Następnie dyskretnie, nie odbierając godności parze młodej, zaoferowała pomoc. Maryja miała dobre oczy i wrażliwe serce – jakże podobna jest tu do swojego Syna. Ewangelie często mówią o miłosiernych oczach i wrażliwym sercu Jezusa (Mt 9,36; 14,14; 15,32; Mk 1,41; 6,34; 9,22; Łk 7,13). Maryja z wielkim zaufaniem powiedziała o swoim spostrzeżeniu Synowi: „Nie mają już wina” (J 2,3). Nie zniechęciła Jej na pozór szorstka odpowiedź Jezusa (J 3, 4).

Wino to znak zbawczy, ponieważ odsyła do krwi Jezusa przelanej za nasze grzechy. Jednak wino w języku biblijnym oznacza nie tylko codzienny napój, podobnie jak oliwa, ale posiada również głęboką i bardzo rozbudowaną symbolikę. Wino oznaczało także ludzką radość. Psalmista, dziękując Bogu za różne dobra, wymienia „i wino, które rozwesela serce ludzkie” (Ps 104,15). W tym kontekście prośba Maryi nabiera głębszego sensu: „wina nie mają” oznacza – nie mają radości. A przecież w Biblii prawdziwa radość jest związana z sensem ludzkiego życia, które swoje spełnienie znajduje w Bogu. Zatem para młoda i starosta weselny zapewne wszystko zaplanowali, przekalkulowali, a jednak życie odsłania poważny brak. Prośba o wino jest równocześnie prośbą o zwykłą radość dla prostych ludzi. Lud chrześcijański już dawno odczytał ten rys Matki Jezusa, nazywając Ją „Przyczyną naszej radości”.

Kluczowe dla zrozumienia pobożności maryjnej są słowa Maryi do sług: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 20, 4). Rzekła to z taką wiarą, że ich zachęciła i przekonała. Uwierzyła, zanim Jezus dokonał znaku. Objawiła się jako wierząca bez znaku, ponieważ „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” (J 20, 29). „W Kanie Maryja jawi się jako wierząca w Jezusa; Jej wiara sprowadza pierwszy znak i przyczynia się do wzbudzenia wiary w uczniach” (RM 21). Maryja objawia się w Kanie jako pierwszy autentyczny uczeń Jezusa. Uczniowie obecni na weselu wierzą dopiero po znaku (w. 11). Po interwencji u Syna Maryja znika, nie ma zapisu, aby ktoś Jej podziękował. Uwaga wszystkich skupiona była na Jezusie, który dokonał znaku i objawia swą chwałę. Uczniowie uwierzyli! Nic z tego Maryja nie wzięła dla siebie, gdyż jako Matka jest dla innych.

Prawdziwe nabożeństwo do Matki naszego Pana nie polega na łatwowierności i przemijającym uczuciu, lecz na wierze, synowskiej miłości i naśladowaniu – podkreślił to Sobór Watykański II. Czyż postawa Maryi w Kanie Galilejskiej nie jest wzorem dla każdego nauczyciela? W powołaniu nauczyciela widać, że często kto inny sieje, kto inny podlewa, a kto inny zbiera plony. Czasem bardzo ciężka praca nie spotyka się z należytą wdzięcznością. Prawdziwe wychowanie wymaga cierpliwości i systematyczności, a jego owoce ujawniają się często po latach. Cieszę się, że mogę przewodniczyć Mszy św. dla nauczycieli i wychowawców, ponieważ w ten sposób spłacam również ogromny dług wdzięczności wobec moich nauczycieli. Zapewne zbyt mało im dziękowałem, dlatego teraz mówię: Bóg zapłać!

Maryja w Kanie uczy również dobroci i wrażliwości na potrzeby człowieka. To również zadanie dla każdego nauczyciela, aby w uczniu widzieć człowieka z własną historią życia, często niełatwego. Prawdziwe wychowanie cechuje się indywidualnym podejściem do ucznia. Trzeba mieć silne powołanie i dużo siły, aby w natłoku biurokracji, sprawozdawczości i zmieniających się programów nauczania, nie stracić z oczu ucznia i jego problemów. Czasem można odnieść wrażenie, że każda formacja polityczna stawia sobie za punkt honoru, aby przeprowadzić kolejną reformę szkolnictwa. Można się pogubić w tych zmianach, uzupełnieniach i korektach. Byleby tylko nie zapomnieć, że szkoła spełnia rolę pomocniczą w stosunku do rodziny i jej zadaniem jest uczyć i wychowywać, a nie realizować ambitne eksperymenty edukacyjne. Nie wolno eksperymentować na uczniach, bo cena, jaką czasem za to trzeba zapłacić jest zbyt wysoka – to życie i przyszłość człowieka.

Maryja w Kanie wskazała na Jezusa: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Nauczyciel przez bardzo bliski kontakt z uczniem i swoje świadectwo wiary może przekazać młodemu człowiekowi to samo przesłanie. Nie ważne czy uczy matematyki, fizyki, wychowania fizycznego, muzyki czy religii – jeśli nie wstydzi się swojej wiary, to uczniowie bardzo szybko to wyczuwają. Nie potrzeba nawet słów, wystarczy ciche świadectwo dobroci, poświęcenia i bezinteresowności. Głęboko w pamięci zostało mi zdarzenie z czasów posługi wikariuszowskiej, gdy młoda nauczycielka przyszła, aby poprosić o Mszę św. w intencji chorego ucznia. Przyszła z całą klasą, przystąpiła do spowiedzi świętej, a pociągnięci jej przykładem uczniowie, potem modlili się i przyjęli Komunię świętą. Ta nauczycielka stała się świadkiem wiary i prawdziwym apostołem.

Nauczyciel zawsze cieszył się autorytetem. Dlatego z Jasnej Góry niech popłynie prośba do ludzi mediów, rodziców i wszystkich środowisk, aby uczynić wszystko, by nauczyciel cieszył się należnym szacunkiem. Trzeba podjąć działania, aby przywrócić autorytet nauczyciela. W moim domu rodzinnym nigdy nie słyszałem niczego, co mogłoby podważyć dobre zdanie o nauczycielu. A uwagi i wskazówki nauczycieli były bardzo poważnie traktowane przez rodziców. Posługa nauczycieli kojarzy mi się z mądrością, doświadczeniem i troską o przyszłość młodego pokolenia.

W trosce o młode pokolenie trzeba przypomnieć klasyczną triadę wychowawczą: rodzina, szkoła i Kościół. Jeśli te środowiska się wspierają i uzupełniają, dając pierwszeństwo rodzinie, to wzajemnie budują swój autorytet i jest ogromna szansa na dobre wychowanie następnych pokoleń. Rywalizacja, wrogość lub obojętność tych środowisk wobec siebie osłabia ich autorytet, a uczniom łamie sumienie i uczy koniunkturalizmu.

W imię poszanowania tej triady wychowawczej chrześcijańscy rodzice powinni zabiegać, odwołując się do zasad demokracji, aby nauka religii nie była w szkole traktowana po macoszemu. Jest ona ważna i spełnia istotne zadanie w skomplikowanym systemie wychowawczym. Trzeba też upomnieć się po raz kolejny o to, aby religia mogła być przedmiotem egzaminu maturalnego. Jeśli teologia jest pełnoprawną nauką, czego dziś już prawie nikt nie kwestionuje, to wiadomości z religii mogą być na maturze jako przedmiot do wyboru. Nie będzie to egzamin z wiary, bo taki test przekracza ludzkie możliwości i jest bez sensu, ale sprawdzenie wiedzy religijnej, która jest też częścią kultury. To uczeń zadecyduje czy chce zdawać maturę z religii. Przecież uczniowie mogą studiować teologię w ramach uniwersyteckich wydziałów teologicznych, mogą też wstąpić do seminariów duchownych lub oddać się życiu konsekrowanemu. Dlaczego oni nie mogą zdawać religii na maturze?

Powróćmy do dzisiejszej liturgii słowa. „Zróbcie wszystko, cokolwiek powie wam mój Syn” – te słowa Maryi zabieramy dziś ze sobą z Jasnej Góry. Posłuszeństwo Jezusowi sprawia, że codzienność, w którą wpisuje się również powołanie nauczyciela, nie jest tylko ciężarem, ale też daje radość i szczęście. Zatem niech owocem tej pielgrzymki nauczycieli do Pani Jasnogórskiej będzie wierność Jezusowi. Amen.

 



[1] Bp Wiesław Śmigiel – biskup pomocniczy diecezji pelplińskiej, dr hab. w zakresie teologii pastoralnej, prof. KUL, Członek Komisji Duszpasterstwa KEP, niedawno wybrany na członka Rady Stałej KEP.